niedziela, 24 listopada 2013

stereoTypka


Baba w kuchni? Pfff!


Jestem przedstawicielką płci żeńskiej. Moim odwiecznym celem w życiu jest rodzenie dzieci i zajmowanie się domem. Taaaak. Oczywiście pomijając fakt, że przy mojej wadze o jakichkolwiek dzieciach nie może być mowy, a przede wszystkim pomijając to, że ledwo nie ginę każdego dnia z głodu. ;)

Jestem studentką (tym się tłumaczę), więc nie stać mnie na wykwintne restauracje, a i wujek McDon czasem przerasta mój portfel. Jestem studentką, więc nie mam czasu (znów się tłumaczę). No tak... Ale jestem przecież kobietą, uwielbienie do gotowania powinnam "wyssać z mlekiem matki". Owszem, mamusia moja gotuje znakomicie. Każdorazowo kiedy jestem w domu ładuje mi w plecak tyle żarcia, ile jestem w stanie udźwignąć. Tylko, że ja nie czuję się w kuchni za dobrze. Zawsze byłam tą od sprzątania, zmywania, a nie od gotowania. I być moze dlatego wstręt do garów pozostał mi do teraz.

Jeśli więc jesteś kobietą, która nie potrafi pichcić, nie lubuje się w staniu nad parującym rondlem - nie przejmuj się. To, że rzeczywistość ukształtowana została tak, a nie inaczej, że w tym świecie powinnaś umieć zrobić jajecznicę (nigdy nie próbowałam nawet) lub wstawić coś do piekarnika (w zeszłym tygodniu nauczyłam się odpalać gazowy), nie znaczy, że jesteś do tego zmuszona! (Czuję się teraz jak feministka nawołująca do buntu.) Nikt nie jest idealny, a ty nie musisz się poczuwać do odpowiedzialności za utrzymanie babskiego stereotypu.

Oczywiście bez skrajności, bo inaczej selekcja naturalna zmiecie nas z powierzchni ziemi poprzez śmierć głodową (sos trzeba umieć odgrzać, noo). Osobiście mam ostatnio jakieś prześwity chęci do gotowania, jednak egzystuję obecnie w takich warunkach, gdzie ślęczenie w kuchni każdą minutę jest dla mnie co najmniej irytujące (jestem studentką -> kuchnia w akademiku = ugh). Kiedyś jednak, jak już skończę studencką udrękę, planuję się rozwinąć w zacnej sztuce kulinarnej, bo chociaż niecierpliwcem jestem i czekanie na ugotowanie się makaronu/ryżu/etc. to dla mnie męczarnia, to może warto spróbować? 
Bon appétit!

10 komentarzy:

  1. chyba warto spróbować, a raczej skorzystać z tych rzadkich prześwitów - kto wie, może poprowadzą one do bardziej regularnych eksperymentów kulinarnych :) ale może nie w kuchni w akademiku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzadkie prześwity napawają mnie lękiem bo są takie... tęskne :O
      aczkolwiek, jak już będę miała kuchnię nieakademikową i więcej czasu, z pewnością popróbuję :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. jak udostępnisz kuchnię i SKŁADNIKI, to mogę pichcić* ;)


      *w ramach opłaty połowa porcji dla mnie XD

      Usuń
    2. O nie nei nie, punkt ze składnikami nie podoba mi się - ja daję sprzęt, miejsce, a poza tym WODĘ, GAZ i PRĄD, składniki to Twoja działka!

      Usuń
  3. Zbij mnie za to co teraz powiem... szukałam w sklepie nowego piekarnika (._.") bo ostatnio uwielbiam piec. <3 /W moim piekarniku ciastka, które powinny się piec średnio 6 minut za pierwszym razem pieką się 3 i są spalone, drugi sort piecze się 15 i dalej surowe... :v Temperatury za chiny nie ustawisz trzeba stać i starym indiańskim sposobem nasłuchiwać oznak gotowości./ Uwielbiam piec jeszcze bardziej jak widzę, że mężczyzna mojego życia zajada aż mu się uszy trzęsą. :D
    W każdym razie wszelkie kulinarne eksperymenty pochwalam jako rasowa kobieta, której mamusia niestety nie nauczyła gotować. ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem odłóż do słoiczka parę ciasteczek dla spragnionej słodkości dziatwy, która ostatnio żre na umór :P Cieszę się z Twojego "rasostwa" o którym nie miałam pojęcia ;)

      Usuń
    2. Gdyby wszyscy mi ich nie wyżerali to w końcu może byś spróbowała... xD Następnym razem zrobię z 5 porcji ciasta to może uda mi się do Ciebie donieść. :D Ja sama do niedawna nie miałam o nim pojęcia. ;)

      Usuń
    3. Z niecierpliwością będę czekać ;)

      Usuń