piątek, 18 kwietnia 2014

Miłość ma różne oblicza

Przyjemnie jest oglądać filmy o miłości, nawet tej trudnej. Trafiając na „Cztery noce z Anną” jestem jednak skłonna zredefiniować pojęcie przyjemności. Jeśli chcecie czegoś płytkiego na styl komedii romantycznych, absolutnie odradzam ten film.
[spoilery]

Był wieczór i było mi nudno, postanowiłam więc obejrzeć film. Z niedawnych rozmów instytutowych pamiętałam o polecanych Czterech nocach z Anną. Jest to polski film opowiadający historię miłości nieśmiałego mężczyzny do kobiety, która go w ogóle nie zauważa. Tytuł jest odniesieniem do czterech nocy, które główny bohater, Leon, spędził w mieszkaniu ukochanej podczas jej snu. Film poważny i smutny.

Główny bohater wzbudził we mnie ogromną sympatię. Przez cały czas miałam wewnętrzą ochotę go jakoś pocieszyć. Jednoczesny uśmiech i łzy wywołał u mnie moment, w którym ubiera się on w swój najlepszy garnitur i równie pijany co Anna, ląduje w jej pokoju, by „razem” z nią świętować jej urodziny.
Godna podziwu jest jego wytrzymałość i opanowanie oraz fakt, że nie miał absolutnie złych zamiarów w stosunku do kobiety. Leon, jako prosty człowiek kochał i chciał okazywać to uczucie. Szkoda tylko, że niczego nieświadoma Anna dowiedziała się o tym w tak przykrych okolicznościach.

Cały film pozostawił mi pewien niedosyt. Czegoś mi tam brakowało. Może jakiegoś definitywnego rozwiązania? Bogatszej akcji? Nie wiem. Pewna jestem natomiast refleksji, jaką wysnułam po seansie – nie można się bać miłości. Nie można jej ukrywać jeśli to sprawia nam ból. Jeśli wiemy, że nie sprawi ona przykrości innym, to powinniśmy próbować walczyć o jej odwzajemnienie, o uwagę ukochanej osoby, kontakt z nią. Nie można zamykać się w skorupie, ponieważ ukrytych uczuć nikt nie dostrzeże. Nie mówię tu o narzucaniu się itp., a o wyważonej próbie serca. Choćby skazani na porażkę, nie powinniśmy bać się miłości.

zdj.: http://www.filmweb.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz